Biali Zydzi z numerami zamiast imion

PortretWywiad z Bolko Klimkiem - najstarszym uczniem berlińskiej Oświaty.

Nazwisko Pana też jest typowo polskie. Tak, moje nazwisko jest z poznańskiego, ale jego pisownia zmieniała się. Kiedy bardziej skrupulatny urzędnik pruski notował narodziny dziecka w naszej rodzinie, pisał je przez „e”, a Niemiec, któremu było to obojętne, odejmował „e” i zostawało Klimek.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że polskości nauczył się Pan w Berlinie. Nie tylko, regularnie jeździliśmy też do Polski. Moi dziadkowie są z Wielkopolski, czyli tzw. pyry poznań- skie. W Poznańskiem nie było rodziny, która nie miała- by przynajmniej jednego krewnego w Niemczech. Raz w roku jeździłem tam w okolice Pleszewa na wakacje. Wszyscy członkowie Związku Polaków w Niemczech, którzy mieli legitymacje, otrzymywali zniżkę 50% na koleje. Ja jako uczeń „Oświaty”, miałem też specjalną

Z Bolkiem Klimek spotykamy się na Bulowstrassse, podczas zebrania Zjednoczenia Polaków w Berlinie. Kiedy rozmawiamy, kolejno wchodzą i witają się serdecz-nie – Bonifatius Stopa i Józef Dunst, jego założyciele.

Pozwoli Pan, że zacznę nasz wywiad od pytań za-sadniczych. Ile ma Pan teraz lat? Bolko Klimek: 68, bo od pewnego momentu moż- na już przestawiać cyfry w życiorysie, a ja jestem rocz- nik 1927.

A ile chciałby Pan mieć lat? Nieważne ile, byle byłbym zdrowy, bo teraz trochę za dużo już mnie boli i strzyka.

Które lata były w Pan życiu najlepsze?To było na pewno dzieciństwo. Dobrych miałem ro- dziców. Tata nigdy mnie nie bił, od mamy czasem coś przeskrobałem.

Pan jest najstarszym uczniem berlińskiej „Oświaty”? Najstarszym jeszcze żyjącym… – śmieje się Klimek. A „Oświata” to najstarszy związek polonijny w Niemczech, bo powstał 1896 roku. Potem dopiero, w 1922, stworzono Związek Polaków, a mój ojciec był jed- nym z założycieli. Urodziłem się w Berlinie, ale w domu mówiliśmy tylko po polsku, no chyba że jakiś Niemiec nas odwiedził. Oczywiście rodzice też mówili perfek- cyjnie bez akcentu po niemiecku. Byli oni faktycznie pruskimi poddanymi. Kiedy się urodzili, nie było pań- stwa polskiego ani państwa niemieckiego. Wtedy moż- na było pielęgnować polskość tylko przy pomocy języ- ka. Jak tylko zacząłem chodzić do szkoły w 33-tym roku, to jednocześnie poszedłem do „Oświaty” i moim na- uczycielem był Jan Boenigk. Ten Boenigk, który miał trzech synów bez imion. Niemiecki urząd stanu cywil- nego nie przyjął polskich imion, które chciał dać swoim dzieciom, wiec on nadał synom w metrykach numery. To była słynna historia: jego synowie do 1946 mieli za- miast imion cyfry rzymskie – I, II, III.

A Pana imię jak udało się zarejestrować? Chyba Niemcy nie zorientowali się, że jest ono bar- dzo stare i prasłowiańskie. Nie kojarzyli z Bolesławem, czyli moim imiennikiem, któremu chcieli dodać „sławy” przez końcówkę.

Na zdjęciu: pierwszy z prawej Bolko Klimek

Więcej:http://magazyn-polonia.de/

© 2004 Polska Rada w Niemczech. All Rights Reserved. Designed By E-Daron